Kiedy odkryłam ten szampon początkowo myślałam, że wszystkie moje kłopoty się skończyły. Nie dość, że nie uczulał skóry, włosy były sprężyste, pięknie się błyszczały i miały bardzo ładnie podkreślony kolor. Były mięciutkie, podate na układanie, puszyste ale w ogóle się nie elektryzowały. Owszem miałam problem z rozczesaniem, ale wtedy myślałam, że “taki już mój los”. Używałam kiepskich szamponów do tej pory, więc ten był najlepszym, co mnie spotkało. Dlatego kiedy po zastosowaniu odżywki z tej samej firmy okazało się, że mogę rozczesać włosy nie tylko tuż po umyciu, mój zachwyt nie miał granic! Myślałam, że to jest mój szampon wszechczasów..!
Przyjemny w zastosowaniu i to mimo niezbyt poręcznej butelki. Na szczęście jest ona z plastiku. To ważne, bo lubi spadać do wanny. Dobrze się pieni i łatwo spłukuje. Ma przyjemny, delikatnie mydlany zapach. Dobrze radzi sobie z olejami. Nie ma w składzie parabenów.
Po pewnym czasie okazało się, że szampon nie jest idealny. Wprawdzie dobrze działał na włosy, ale już po ok miesiącu przyzywyczaiły się do niego i miały go najwyraźniej dosyć. Stawały się sztywne, zbite, przetłuszczone u nasady, a jednocześnie wysuszone na końcach. Dalej były piękne, ale tylko bezpośrednio po myciu.
Myślę, że mimo wszystko można go użyć od czasu do czasu ze względu na efekt wizualny. Jednak nie nadaje się na szampon do codziennego użytku. Musi być stosowany na zmianę z inym produktem, inaczej szybko następuje przesyt. Na pewno był pierwszym z szamponów, które natchnęły mie wiarą, że nie wszystko jeszcze stracone i także ja mogę mieć piękne, długie włosy.
0 komentarze:
Prześlij komentarz